Polacy są oporni na zalety kupowania w wielkich sklepach spożywczych. Wbrew pozorom, stwarzanym przez reklamy, tłok na parkingach przed supermarketami oraz znaczące zyski sieci handlowych, zwyczaje zakupowe Polaków bardziej przypominają nawyki i upodobania Włochów, niż Niemców albo Czechów. W niektórych krajach Europy 80 procent obrotów sklepów spożywczych przypada na wielkie sklepy. W Polsce to tylko 50 procent. Wielkie sklepy tym bardziej walczą o klienta, kuszą promocjami. Jak z nich korzystać i czy w ogóle mają sens.
Różnica w piwie 10 groszy spowoduje, że klient zmieni sklep na ten, w którym jest promocja 10 gr. Z jednej strony jesteśmy szalenie przekonani do tego, że chcemy wydawać mało na zakupy. Ale z drugiej strony, jeżeli kupimy kilogram szynki po 15 zł, a połowę z tej szynki wyrzucimy, bo do niczego nie będzie się nadawała, to można powiedzieć, że 7.50 zł wyrzuciliśmy do kosza, a 7.50 zjedliśmy z trudem
Jest wiele krajów na świecie, gdzie ludzie jadą do swojego hipermarketu i nie zmieniają szyldu. Natomiast okazuje się, że w Polsce jest tak, że jeżeli dany hipermarket ma np. droższy schab w danym tygodniu to i ludzie, którzy teoretycznie tam jeździli, bo mieli najbliżej, tam nie jadą tylko jadą w inne miejsce, dokładnie tam gdzie w danym momencie jest o 5 czy 10 złoty taniej
To jest ciągłe przeciąganie liny między sklepami. Tort jest w ciągłym ruchu. To nie jest tak, że ktoś ma swój kawałek i jest jego pewien. To jest tak, że klient w każdej chwili pójdzie do innego sklepu, jeżeli ten da mu lepszą cenę. Ta walka jest dla wszystkich kłopotliwa. Najchętniej oczywiście wszyscy w handlu mieliby swoją stałą bazę klientów i na niej operowali.
To jest ciągłe przeciąganie liny między sklepami. Tort jest w ciągłym ruchu. To nie jest tak, że ktoś ma swój kawałek i jest jego pewien. To jest tak, że klient w każdej chwili pójdzie do innego sklepu, jeżeli ten da mu lepszą cenę. Ta walka jest dla wszystkich kłopotliwa. Najchętniej oczywiście wszyscy w handlu mieliby swoją stałą bazę klientów i na niej operowali.
Tak naprawdę Polacy są wyczuleni tylko na jeden rodzaj promocji. Coś nie kosztuje 15, ale kosztuje 5. Wtedy warto patrzeć. Co do zasady, różnice cenowe między sklepami rzeczywiście nie są tak duże. Natomiast gdybyśmy byli skupieni tylko np. na mięsie, to rzeczywiście jesteśmy w stanie kupować taniej. Pod warunkiem, że się uważnie śledzi te promocje. Natomiast, jeżeli zamierza się wybrać na większe zakupy, to tak; ten rachunek zawsze będzie podobny. Dlatego, że jedna promocja wynagradzana jest wyższymi cenami jeśli chodzi o inne towary i rachunek będzie podobny. Natomiast, jeżeli ktoś jest na tyle zdeterminowany, żeby te rzeczy, których akurat potrzebuje kupować w różnych sklepach, które akurat mają promocje to jak najbardziej, może zaoszczędzić. Pewnie to wszystko to prawda ale na tego rodzaju zakupy mogą sobie pozwolić tylko emeryci i renciści bo i tak nie maja co do roboty to mogą sobie po mieście pojeździć . Ale pozostałe osoby a jest ich znaczna większość robią zakupy albo w piątek po pracy albo w sobotę i nie mają czasu na takie eskapady . Podjezdzają do najbliższego marketu , kupują co potrzeba i to wszystko . SZKODA im czasu , a żeby obskoczyć te wszystkie promocje to trzeba się najeździć a oni czasu nie mają . Chcą odpocząć a nie tłuc się po sklepach . Tak że promocje dla emerytów , rencistów i bezrobotnych . GOŚKA B
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz