Przyjechała do Anglii za pracą. Znalazła śmierć. Ta 22-letnia kobieta jak co dzień wracała z pracy w magazynie. Tym razem po popołudniowej zmianie. Gdy przechodziła przez ulicę, potrącił ją samochód. Latarnie nie działały, bo miasto oszczędza.
Daria Pikuś do Wellingborough przyjechała w lutym 2013 r. Zatrudniła się w tamtejszym magazynie Monsoon Accessorize. Pracowała w nim niecałe dwa miesiące. Gdy 28 marca szła na popołudniową zmianę, nie domyślała się, że do mieszkania już nie wróci.Po pracy znajomy podwiózł ją na Turnells Mill Lane, gdzie mieszkała. Było tuż po 22:00. Latarnie uliczne jak zawsze nie działały. Decyzję o ich wyłączeniu podjęto już w 2011 r.Program oszczędzania energii miał przynieść hrabstwu Northamptonshire 2 mln funtów (wobec 73 mln w skali kraju). Przyniósł śmierć młodej emigrantki.
22-latka została potrącona, gdy przechodziła przez ulicę. Kierowcą był Cory Tompkins. Zarówno on, jak i jego pasażer zeznali, że samochód jechał z prędkością 40-50 km/h. Mieli nie zauważyć kobiety z powodu braku oświetlenia.
Darię Pikuś pochowano w Polsce. Rodziny nie było stać na sprowadzenie jej ciała do kraju. Musieli zorganizować okolicznościową zbiórkę pieniędzy. Władze hrabstwa Northamptonshire wyraziły ubolewanie z powodu wypadku. Odmówiły jednak skomentowania zależności między nim a wyłączonym oświetleniem ulicznym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz