Dodano: 02.02.2017
Jeżeli możemy mówić o lustracji, czy też o pewnym oczyszczeniu, do którego doszło w pewnych środowiskach, to tego niestety nie możemy powiedzieć o służbie dyplomatycznej. W tej grupie lustracji nie przeprowadzono. Do tej pory jest cała masa ambasadorów powiązanych ze służbami bezpieczeństwa PRL, czy też z moskiewskim Instytutem MGIMO – zaznacza w rozmowie z niezalezna.pl poseł PiS, wiceprzewodniczący sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych Przemysław Czarnecki.
Czy Ministerstwu Spraw Zagranicznych potrzebna jest desowietyzacja?
Czy Ministerstwu Spraw Zagranicznych potrzebna jest desowietyzacja?
- Tak, termin jest adekwatny do działań, które należy podjąć w MSZ. Dobrze, że te działania są podejmowane, tylko szkoda, że znowu tak późno. Poprzednie rządy nie wiedziały takiej potrzeby, pewnie wiele rzeczy starano się ukryć. Środowisko dyplomatów jest bardzo hermetyczne i zamknięte. I zawsze we własnym gronie usiłowało pewne rzeczy chować, aby nie wyszły one na światło dzienne.
Za kilka dni do Sejmu wpłynie rządowy projekt nowelizacji ustawy o służbie zagranicznej, który jest przełomowy, bo odchodzi od jakichkolwiek elementów PRL-owskich w dyplomacji. Czego dokładnie projekt ten dotyczy?
- Od paru dobrych miesięcy trwały nad nim. Założenia są następujące: osoby, które były związane przede wszystkim z aparatem bezpieczeństwa służb PRL nie będą mogły pełnić żadnej funkcji. Mówimy o funkcjach eksponowanych, decyzyjnych, jeżeli chodzi o polską służbę dyplomatyczną.
Dlaczego tak wiele osób związanych ze służbami PRL-owskimi otrzymywało stanowiska właśnie w dyplomacji?
- Najpierw powinniśmy prześledzić kariery aparatczyków, osób związanych z władzami PRL. Bardzo często osoby, które wychodziły na boczny tor, kończyły na placówkach, chociażby w Mongolii, bądź w Algierii. To była rzecz szczególnie popularna, zwłaszcza w latach 70. i 80.
- Najpierw powinniśmy prześledzić kariery aparatczyków, osób związanych z władzami PRL. Bardzo często osoby, które wychodziły na boczny tor, kończyły na placówkach, chociażby w Mongolii, bądź w Algierii. To była rzecz szczególnie popularna, zwłaszcza w latach 70. i 80.
Jeżeli możemy mówić o lustracji czy też pewnym oczyszczeniu - do którego doszło w pewnych środowiskach - to tego niestety nie możemy powiedzieć o służbie dyplomatycznej. W tej grupie takiej lustracji nie przeprowadzono. Do tej pory jest cała masa ambasadorów powiązanych ze służbami bezpieczeństwa PRL, czy też z moskiewskim Instytutem MGIMO. Dlatego dekomunizacja MSZ jest to jedna z dobrych zmian, która służbie dyplomatycznej jest bardzo potrzebna.
Czy ten projekt ustawy przypomina w swoim wydźwięku ustawę dezubekizacyjną?
- Oczywiście dotyczy innej materii, jednak wydaje mi się, że taką analogię można zastosować.
Czy teraz młodym dyplomatom będzie łatwiej pokonywać szczeble kariery? Dotychczas było to trudne.
- Jednym z efektów projektu nowelizacji ustawy będzie to, iż rozwiązania, które zamierzamy wprowadzić, pomogą młodym ludziom. Tak, aby awans w służbie dyplomatycznej - stanowiska konsula i ambasadora - był możliwy do osiągnięcia, również dla osób bez tak zwanych pleców. Oczywiście, ja nie twierdzę, że ma się to odbywać tylko ze względu na wiek. Ale na pewno chcemy, aby stanowiska te pełniły osoby, dla których ważny jest patriotyzm, lojalność wobec Polski. Osoby, które były powiązane ze służbami nie mogą raczej tego zagwarantować.
Poza tym ważną kwestią jest też to, że w służbie dyplomatycznej jest wiele osób może nie tyle związanych ze służbami PRL-owskimi, co z poprzednimi ekipami, np. Geremka. Czyli mówimy o środowisku lewicowym, wręcz lewackim. Widzimy także koligacje rodzinne. Jeśli oczekujemy większej skuteczności polskiej dyplomacji, musimy to ograniczyć.
- Rozmawiała: Ewelina Steczkowska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz