Dodano: 01.07.2015 [00:27]
Ewa Kopacz od niedzieli jeździ pendolino i przekonuje Polaków, którzy nim podróżują do rządów Platformy. We wtorek wieczorem wróciła nawet II klasą linii TLK, by zwiększyć wrażenie bycia "bliżej ludzi". Okazuje się, że oszczędności nie ma w tym żadnej, bo za szefową rządu leci rządowy samolot, którego lot kosztował podatnika... 100 tysięcy złotych.
„Wyrzucić w błoto 100 tys. zł? Dla rządu to nie problem. Nawet tyle mógł kosztować przelot samolotu wysłanego w niedzielę po Ewę Kopacz” - pisze dziennik "Fakt" i opisuje jak przygtowano "awaryjny" samolot dla Ewy Kopacz. Premier w świetle kamer pojawiła się na Pomorzu i za nią poleciał rządowy Embraer SP-LIG. Mimo, że Kopacz wróciła do Warszawy też pociągiem.
- Premier jedzie pociągiem, by być bliżej ludzi. Za bilet premier Kopacz płacimy my - bo jest posłanką. Ale to kropla w morzu wydatków, jakie podatnicy tego dnia ponieśli - tak tabloid relacjonuje schemat działania wyborczych przewodniczącej PO. Jak sugeruje, maszyna być może była zabezpieczeniem, gdyby premier nie zdążyła na ostatni pociąg do Warszawy. Powód? Rano rząd wsiadał w pociąg na Śląsk, na kolejny polityczny ewent.
- O godzinie 12:12 w niedzielę z lotniska Okęcie poderwał się rządowy Embraer SP-LIG. Przed 13 wylądował na lotnisku im. Lecha Wałęsy w Gdańsku. Samolot przyleciał z rezerwacją na premier Kopacz. Po prawie trzech godzinach wrócił jednak pusty do Warszawy - czytamy w "Fakcie".
Dodatkowo, jak zwrócił uwagę jeden z internautów - podatnik płaci też za autobus BOR, który mimo, że podstawiony, nie został użyty:
Rada Ministrów na czele z panią premier wróciła (razem z dziennikarzami) również pociągiem. Wszyscy ministrowie w jednym przedziale:
https://www.flickr.com/photos/kancelariapremiera
„Wyrzucić w błoto 100 tys. zł? Dla rządu to nie problem. Nawet tyle mógł kosztować przelot samolotu wysłanego w niedzielę po Ewę Kopacz” - pisze dziennik "Fakt" i opisuje jak przygtowano "awaryjny" samolot dla Ewy Kopacz. Premier w świetle kamer pojawiła się na Pomorzu i za nią poleciał rządowy Embraer SP-LIG. Mimo, że Kopacz wróciła do Warszawy też pociągiem.
- Premier jedzie pociągiem, by być bliżej ludzi. Za bilet premier Kopacz płacimy my - bo jest posłanką. Ale to kropla w morzu wydatków, jakie podatnicy tego dnia ponieśli - tak tabloid relacjonuje schemat działania wyborczych przewodniczącej PO. Jak sugeruje, maszyna być może była zabezpieczeniem, gdyby premier nie zdążyła na ostatni pociąg do Warszawy. Powód? Rano rząd wsiadał w pociąg na Śląsk, na kolejny polityczny ewent.
- O godzinie 12:12 w niedzielę z lotniska Okęcie poderwał się rządowy Embraer SP-LIG. Przed 13 wylądował na lotnisku im. Lecha Wałęsy w Gdańsku. Samolot przyleciał z rezerwacją na premier Kopacz. Po prawie trzech godzinach wrócił jednak pusty do Warszawy - czytamy w "Fakcie".
Dodatkowo, jak zwrócił uwagę jeden z internautów - podatnik płaci też za autobus BOR, który mimo, że podstawiony, nie został użyty:
Rada Ministrów na czele z panią premier wróciła (razem z dziennikarzami) również pociągiem. Wszyscy ministrowie w jednym przedziale:
https://www.flickr.com/photos/kancelariapremiera
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz